Mateusz Cetnarski: Nie zapomina się gry w piłkę

  • Wywiady
18.02.2015
Mateusz Cetnarski: Nie zapomina się gry w piłkę
W ostatnich miesiącach Mateusz Cetnarski był wyłączony z gry przez kontuzję. Pomocnik "Pasów" opowiada o rehabilitacji, meczach w drużynie rezerw i chęci szybkiego powrotu do gry w pierwszym zespole.

W ostatnich miesiącach Mateusz Cetnarski był wyłączony z gry.. Pomocnik "Pasów" opowiada o rehabilitacji, meczach w drużynie rezerw i chęci szybkiego powrotu do gry w pierwszym zespole.

- Od października nie grałeś w piłkę. Gdybyś mógł opowiedzieć, jak przebiegała twoja rehabilitacja?

- Po wyjściu ze szpitala rehabilitowałem się u Filipa Pięty, znanego pewnie wszystkim, nie tylko krakowskim, sportowcom. Później dodatkowo przychodziłem na zajęcia, miałem indywidualny tok ćwiczeń. Następnie dostałem spis ćwiczeń i wyjechałem do domu, gdzie kontynuowałem przygotowania. Nie miałem praktycznie w ogóle przerwy świątecznej, bo ciągle musiałem nadrabiać straty. To była dosyć skomplikowana kontuzja, więc musiałem sporo nadrabiać. Po powrocie do Krakowa nadal indywidualnie trenowałem i przychodziłem też na niektóre treningi razem z drużyną. Byłem na obozie w Uniejowie, po którym zapadła decyzja, że nie pojadę do Turcji, ponieważ, nie byłem jeszcze w pełni gotowy, by być do dyspozycji trenera. Zostałem w klubie pod opieką lekarzy. Przygotowywałem się, aby móc wrócić do normalnych treningów. Tak też się stało i teraz trenuję już na sto procent.

- Do powrotu na boiska T-Mobile Ekstraklasy przygotowujesz się grając w sparingach rezerw. Czy czujesz, że jesteś w coraz to lepszej formie?

- Tak, rozgrywam mecze w rezerwach. Po to jest ta druga drużna, żeby zawodnicy, którzy byli kontuzjowani, albo są w słabszej dyspozycji, mogli nadrabiać zaległości, aby nie tracić nic z przygotowania fizycznego na dwa miesiące do startu rozgrywek. Oczywiście zaczyna się teraz walka o to, aby wrócić do "osiemnastki" meczowej. To jest podstawa, ważny jest nie tylko aspekt fizyczny, ale też sportowy. Tyle czasu nie grałem w piłkę, że na pewno mam jakieś zaległości. Co prawda, nie zapomina się gry w piłkę, ale odczuwa się dwa miesiące bez gry.

- Możesz powiedzieć, że złapałeś już rytm meczowy?

- Ciężko mi to ocenić. Mogę powiedzieć, że czuję się dobrze. Mecze w rezerwach rozgrywane w większych wymiarach czasowych pokazują, że spokojnie wytrzymuję więcej niż 45 minut, które nieraz rozgrywa się w meczach przed sezonem. Rozegrałem w sparingach 90 i 60 minut i spokojnie wytrzymywałem w tych meczach. Walczę teraz o to, żeby jak najszybciej wskoczyć do składu. Taki jest przecież cel gry w drugiej drużynie - powrót do pierwszego składu, aby móc jeździć z drużyną na mecze.

- W niedzielę oglądałeś mecz ze Śląskiem z perspektywy trybun. Jakie są twoje wrażenia po tym spotkaniu?

- Mecz był rewelacyjny. Dostarczył wiele emocji mi i reszcie kibiców, którzy siedzieli na trybunach. Na pewno dużo emocji było też tam na dole, na murawie. Ja nie przepadam za oglądaniem meczów z trybun, bardziej się wtedy stresuję. Wolałbym pomagać chłopakom na boisku. Stworzyliśmy sobie w niedzielę dużo sytuacji. Oglądałem dużo spotkań Śląska Wrocław i nie pamiętam, żeby któraś z drużyn tak dobrze grała z wiceliderem T-Mobile Ekstraklasy. Był to pierwszy mecz w roku i od razu była wysoko zawieszona poprzeczka. Jesteśmy w świetnej formie i mamy nadzieję, że podtrzymamy ją w najbliższych meczach. Wielkim plusem jest to, że dużo utrzymywaliśmy się przy piłce i dodatkowo stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji.

Rozmawiała Aleksandra Toczyłowska

CRACOVIA TO RÓWNIEŻ